Arka Gdynia ma jeden zasadniczy problem. Którego nie da się rozwiązać ani pieniędzmi, ani wymyślnymi taktykami, ani świetnymi transferami.
Klub jest firmą, niemal* jak każda inna. W biznesie już dawno udowodniono (tu i tu), że jasna wizja, którą wszyscy rozumieją i akceptują, odróżnia zwycięskie zespoły od przegranych.
W Gdyni nigdy nie było z tym za kolorowo. W innych klubach być może też, ale hej - jestem stąd 😎
Tu się urodziłem. Tu się wychowałem. Tu mieszkam do dziś. Obserwuję, co się (nie) dzieje i właściwa odpowiedź nasuwa się sama…
Czy ktokolwiek wie, dokąd zmierzamy? Co jest naszym celem ostatecznym? Jaki właściwie interes w kontrolowaniu klubu mają kolejni właściciele?
Jeśli ktoś wie - daj mi cynk. Tymczasem mówię, co widzę. Brak pomysłu albo brak komunikowania tego pomysłu poza najwęższym gronem zarządu.
A jak wspomniałem*, klub to firma, niemal jak każda inna. Różni ją to, że czy właściciel tego chce, czy nie, to ma kilkanaście(dziesiąt?) tysięcy wspólników. Każdy kibic czuje się po części udziałowcem. Czuje, że ma coś do powiedzenia.
Czy to dobrze?
Według mnie tak. To oznaka zaangażowania w sukces przedsięwzięcia.
A czego chce kibic zaangażowany w dobro swojego klubu? Jasnej wizji sukcesu oraz spójnego podążania za nią. Tego brakowało dotychczas.
Dlaczego w klubie NIGDY nie mówi się o tym, że budujemy organizację, która ma docelowo sięgnąć po mistrzostwa Polski? Dlaczego naszą ambicją jest awans do Ekstraklasy i „byle się w niej utrzymać”?
Powodów może być wiele. Ale rozwiązanie w zasadzie jedno.
To musi być iskra w sercach właścicieli.
Ta iskra zapala płomień w serduchach wszystkich. Piłkarzy, kibiców, trenerów, nawet stewardów. Bo kto do cholery nie chciałby poczuć, jak to jest być mistrzem? Zwłaszcza, że to nigdy wcześniej nas nie spotkało.
Oczywiście - nie od razu Rzym zbudowano. To projekt na lata. Ale jak zaczniemy dziś siać to ziarno, to plon zbierzemy wcześniej niż się spodziewamy. Choć zapewne później niż byśmy wszyscy chcieli 😉
Największe projekty zawsze wychodzą z serca. Tylko wtedy trzeba mieć do nich serce. Najlepiej pompujące gdyńską krew od urodzenia.
WJ
PS Może to zaskakująca teza, ale uważam, że są znacznie lepsze sposoby na zarabianie pieniędzy niż prowadzenie klubu piłkarskiego. Więc jak już przejmiemy stery, to poprowadzimy ten statek tak, by służył Gdyni. Bo jak już dziś wspominałem - klub to firma, ale jednak inna niż wszystkie.