Arka Gdynia jest dzisiaj w przełomowym momencie. Po 3 latach rządów rodziny Kołakowskich gdyńscy kibice mają dość. Domagają się ich abdykacji. I mianowania kapitanem tego statku kogoś związanego z Gdynią. Czy to rozwiąże problemy Arki? Sprawdźmy, co mówią nam fakty.
Niewątpliwym sukcesem Kołakowskich jest wyprowadzenie klubu na prostą w kontekście finansów. Z tym od dawna nie było kolorowo w Gdyni i cieszy mnie to, że spółka jest „na plusie”.
To pokłosie wielu celnych decyzji menedżerskich, które w każdym innym mądrze zarządzanym biznesie, już dawno by zapadły. Ale widocznie potrzebowalibyśmy kogoś “z zewnątrz” żeby w końcu:
sprofesjonalizować strefę gastronomiczną i pozbyć się bud z hot dogami;
mieć sklep kibica z prawdziwego zdarzenia;
zobaczyć profesjonalny i konsekwentny marketing klubowy;
mieć strefę biznesową dla klientów premium;
i pewnie kilka innych rzeczy, których nie widać z zewnątrz.
Skoro jest tak pięknie i ładnie, to co nie gra?
Dlaczego Arka osiągnęła najgorszy wynik sportowy od trzech lat?
Nie wiem, bo nikt nie wie - to jest sport. Czyli z definicji gra przypadków. Jednak da się na pewno projektować klub lepiej radzący sobie z przypadkowością niż inne. Co może być źródłem niepowodzeń Arki w ostatnich 3 latach?
Sprytne obchodzenie przepisów zabraniających menedżerowi piłkarskiemu być właścicielem klubu - skoro ten przepis obchodzi, to gdzie jeszcze nie gra zgodnie z zasadami fair play? Czego jeszcze nie widzimy, a się dzieje za kulisami i wpływa na ostateczny wynik?
Brak emocjonalnego przywiązania do Gdyni - jest coś w fakcie urodzenia i wychowania się w danym miejscu. Wyrosłeś w danej społeczności. Więc gdy prowadzisz klub wśród ludzi, w których otoczeniu spędzisz najprawdopodobniej resztę życia, to wpływa na to, jak podejmujesz decyzje. Raczej długo- niż krótkoterminowo.
Robienie biznesu z klubu. Jak empirycznie udowodnili polscy naukowcy w książce pt. „Futbonomia” warunkiem prowadzenia klubu walczącego o najwyższe trofea jest… nie robienie tego dla zysku. W samym zysku nie ma nic złego - to po prostu nieskuteczna strategia w biznesie sportowym. To nie opinia, to fakty poparte badaniami opartymi o dane z dziesiątek lat istnienia profesjonalnych lig piłkarskich na świecie.
Poczucie braku zmierzania do jednego celu, jakim jest mistrzostwo. Atmosfera skłócenia i wewnętrznych konfliktów interesów. Która przekłada się na dziesiątki historii, w których piłkarze zaczynają się skupiać na podstawianiu sobie nogi zamiast grać w piłkę. A eksperci, którzy chcą wesprzeć klub, kończą jak ten opisany przez moje zaufane źródło blisko klubu:
Dlaczego nic nie piszę o piłkarzach i sferze sportowej?
Przede wszystkim dlatego, że w Gdyni są znacznie mądrzejsi ludzie niż ja w tym aspekcie. Budując od niemal 10 lat biznes, który zatrudnia dziś 100 osób, nauczyłem się polegać na ekspertach w swoich dziedzinach. Tutaj zrobiłbym to samo. Bo to po prostu działa.
Po drugie dlatego, że z doświadczenia lat trenowania w gdyńskich klubach wiem jedno - z odpowiednim przywództwem na pokładzie nawet z graczy o przeciętnych umiejętnościach można wydobyć potencjał prowadzący do zwycięstw. Nawet wtedy, gdy statystyki są przeciwko nam. Wiem to z autopsji, jak wielu moich kolegów z czasów piłkarskich.
Co dalej zatem czeka gdyński futbol?
Sytuacja, jak donoszą media i zaufani ludzie, jest dynamiczna. Sam jestem ciekawy, jak będzie wyglądać kolejny rozdział dla Arki Gdynia. Mam tylko nadzieję, że los weźmie pod uwagę powyższe 4 aspekty. Jeśli tak się stanie, klub wejdzie na trajektorię, na której jeszcze nigdy nie był.
Obierze kurs na mistrzostwo kraju. Czego Wam i sobie życzę, moi żółto-niebiescy koledzy i koleżanki.
#ArkaRazem
PS Podaj wpis dalej. Niech dotrze do wszystkich Arkowców.