
Discover more from Zapiski ze ścieżki WJ
TEN POST JEST JUŻ NIEAKTUALNY. TUTAJ ZNAJDZIESZ NAJNOWSZĄ AKTUALIZACJĘ W TEJ SPRAWIE:
Większość z Was kojarzy mnie jako założyciela i CEO szkoły angielskiego Talkersi.pl. Prowadzę ten biznes już niemal 9 lat. To zrozumiałe, że utarło się powszechne przekonanie, że “Jodłowski to ten gość od angielskiego”. Natomiast…
…nadchodzi zmiana.
Kto się nie rozwija, ten zostaje w tyle. Wystartowałem z tym projektem mając zaledwie 22 lata. To Talkersi ukształtowali mnie jako przedsiębiorcę i jako człowieka. To ta firma była i jest platformą do zdobycia kompetencji potrzebnych w biznesie. Kompetencji, które znajdują zastosowanie w więcej niż 1 branży.
Język angielski i komunikacja są w moim DNA. Jednocześnie ci, którzy znają mnie nieco lepiej, wiedzą jak cenię różnorodność. Przykładem jest tu chociażby liczba sportów, jakie w życiu trenowałem mniej lub bardziej zawodowo. Piłka nożna, koszykówka, tenis, pływanie, tenis stołowy.
W biznesie mam podobnie - zawsze ciągnie mnie do nowego.
Po latach doświadczeń odnalazłem przestrzeń, w której czuję się najbardziej komfortowo. I w której dostarczam najwięcej wartości.
Tym miejscem jest pozycja lidera wnoszącego powiew świeżości. Alternatywne spojrzenie na sytuację. To spojrzenie pochodzi często z rozmów z ludźmi wszelkich środowisk - mam bliskie relacje ze sportowcami, przedsiębiorcami, artystami, a nawet politykami. Ze zrozumienia powyższego wyłaniają się dwie kluczowe kompetencje.
wizja i relacje
Ugruntowane w rzeczywistości. Talkersi to biznes rodzinny. Nasze pierwsze i główne źródło utrzymania. Tu trzeba wdrażać innowacje bezpiecznie, bez szarżowania. Byt rodziny od tego zależy. A rodzina zajmuje miejsce nr 1 w moim sercu.
Jednocześnie natura odkrywcy od lat pchała mnie w kierunku różnych projektów pobocznych. Na które wcześniej nie byłem gotowy. Mentalnie, ani kompetencyjnie. Na które też firma nie była wtedy gotowa - ale dzisiaj już jest. Po czym poznaję, że firma jest przygotowana, bym mógł zaangażować się w dodatkowe projekty?
Po tym, że wykształciliśmy w Talkersach mocną kadrę menedżerską. Nasze liderki już dziś podejmują 99% decyzji w naszym rodzinnym biznesie. Co uwalnia mój czas i przedsiębiorczy potencjał. Który zamierzam spożytkować wspierając inne twórcze umysły. Stając się ich partnerem i przynosząc nasze najlepsze praktyki, wypracowane przez lata budowania bezpiecznego biznesu.
Pierwszym projektem, o którym najprawdopodobniej zdążyliście już przeczytać w mediach, jest marka odzieżowa Marie Zelie.
W spółce i jej dotychczasowym liderze - Krzysztofie Ziętarskim - o którym napisano już wiele, prędko dostrzegłem olbrzymi potencjał. Potencjał zarówno biznesowy, jak i uczynienia ogromnego dobra. To marka, która niegdyś rozpalała ogień w sercach klientek i inwestorów. Dawała prawdę, dobro i piękno. Następnie, ze względu na szereg błędnych decyzji menedżerskich, zawiodła zaufanie wielu i wpadła w spiralę. Spiralę problemów, która doprowadziła do wrzawy w mediach.
Ale moja ciekawość oraz lata w biznesie podpowiadały mi, że…
…nie warto oceniać książki po okładce.
Że warto zbadać temat od kulis. A że znam się z Krzysztofem od kiedy rozpoczął projekt Marie Zelie, to mogliśmy od razu przejść do szczerej rozmowy o tym, co poszło źle.
W detale nie będę wchodzić, bo arena medialna to nieadekwatne miejsce na taką analizę. Ale mogę streścić moją diagnozę.
Brak balansu dla wizjonerstwa Krzysztofa. Brak sprawnego połączenia wizji z wykonawstwem. I dowożeniem obietnic. Nazywając rzeczy po imieniu - brak kadry menedżerskiej spinającej wszystko w całość.
Ja już “wychowałem” skutecznie 6 liderek. Które dzisiaj czuwają nad rosnącym biznesem Talkersów. Stąd mam spokój, wynikający z doświadczenia. Spokój w to, że poskładamy tego pacjenta, jakim jest Marie Zelie.
Mamy wszelkie kompetencje, by to zrobić. Mamy na to pomysł. Mamy zapał do pracy. Natomiast nie zrobimy tego sami.
Potrzebujemy dwóch rzeczy. O te rzeczy Was dzisiaj proszę.
Pierwsza, najważniejsza rzecz. Kredyt zaufania.
Kto mnie zna ten wie, że jak powiem, że zrobię, to zrobię. To jest moment, w którym masz szansę powiedzieć - “sprawdzam”.
Reanimacja tego pacjenta wyjdzie tylko, kiedy odwrócimy monetę na pozytywną stronę. Co mam na myśli?
Zalajkuj ten wpis na medium, na którym go zobaczyłeś_aś.
Skomentuj słowem dopingu.
Udostępnij - pokaż, że mnie wspierasz.
Wspierając mnie dajesz szansę wszystkim, którzy zawiedli się na Marie Zelie, na odzyskanie nadziei. I pieniędzy.
Druga, równie ważna prośba. A w zasadzie zaproszenie. Dla tych z biznesowym zacięciem. O nim poczytasz tutaj:
W razie pytań jestem do Twojej dyspozycji pod mailem - w.jodlowski@mariezelie.com
Spodziewam się, że maili może spłynąć wiele. Z góry proszę o cierpliwość w oczekiwaniu na odpowiedź :-)
WJ